2.jpg

 Projekt nakładający na firmy obowiązek podawania wynagrodzenia w ofertach pracy prawdopodobnie wyląduje w koszu

 

 lock

— Oficjalnego stanowiska klubu PiS wobec tego projektu jeszcze nie ma, jednak jest szereg poważnych wątpliwości. Proponowany obowiązek, za którego złamanie pracodawcom groziłaby grzywna, jest bardzo restrykcyjny i uderza np. w prawo do prywatności. Rodziłby on ponadto mnóstwo problemów praktycznych. Intuicja mi podpowiada, że nie poprzemy tego projektu — mówi Bartłomiej Wróblewski, poseł PiS, członek sejmowej komisji kodyfikacyjnej.

Biznes mówi „nie”

Projekt zmian w Kodeksie pracy, przewidujący karę grzywny za brak publikacji kwoty brutto wynagrodzenia razem z ofertą zatrudnienia, trafił do Sejmu w połowie grudnia 2019 r. Autorzy argumentowali, że ich pomysł zmniejszy ryzyko dyskryminacji płacowej, utrudni narzucanie krzywdzących warunków w czasie rekrutacji, a także ułatwi racjonalne wybory zawodowe ludziom poszukującym pracy oraz już zatrudnionym. Organizacje biznesowe są zdania, że umieszczanie informacji o wynagrodzeniu w ofertach pracy jest zjawiskiem pozytywnym — robi to już wiele firm. Sankcje za brak publikacji uważają jednak za złe rozwiązanie. Lewiatan stwierdził, że projekt naraża pracodawców na dodatkowe koszty, narusza prawo do prywatności przyszłego pracownika oraz „może naruszać tajemnicę przedsiębiorstwa”. Mankamenty pomysłu wytykają też Pracodawcy RP oraz Business Centre Club (BCC).

— System płac w firmie to istotny element zarządzania, stanowiący część know-how. Niepodawanie wysokości wynagrodzeń może wynikać z chęci zachowania przewagi konkurencyjnej. Wysokość płacy to również tajemnica przedsiębiorstwa. Konieczność jej ujawniania może istotnie ograniczać swobodę negocjacyjną stron — mówi Katarzyna Siemienkiewicz, ekspert ds. prawa pracy w Pracodawcach RP.

Podobne przeszkody dostrzega Katarzyna Lorenc, ekspert BCC.

— Informacja o wysokości wynagrodzeń, które wpływają na koszty i konkurencyjność, jest tajemnicą przedsiębiorstwa. Ponadto sprowadzanie wynagrodzenia do kwoty brutto jest nieporozumieniem, gdyż nie zawiera ona dodatków, premii oraz benefitów — zauważa Katarzyna Lorenc.

Więcej krytyki

Projekt zaopiniowała także prokuratura. Bogdan Święczkowski, prokurator krajowy, podkreśla, że „nie negując samej idei transparentności informacji o proponowanym wynagrodzeniu w ofertach pracy, krytycznie należy odnieść się do nałożenia na pracodawcę bezwzględnego obowiązku, którego naruszenie podlegałoby karze jako wykroczenie”. Jego zdaniem projektodawcy zdają się nie dostrzegać różnic między pracodawcami, wielości funkcjonujących systemów wynagradzania i jego składników.

„W praktyce może się zdarzać, że podanie konkretnej kwoty, nawet granicznej, nie będzie możliwe” — czytamy w opinii prokuratora krajowego.

Bogdan Święczkowski uważa, że proponowane rozwiązanie zagraża swobodzie negocjacji. Ostrzega także przed naruszaniem prawa do prywatności, „gdyż informacja o wysokości zarobków uznawana jest za dobro osobiste pracownika”. Prof. Małgorzata Gersdorf, pierwszy prezes Sądu Najwyższego, podkreśla natomiast, że projektowane przepisy mogą spowodować wątpliwości interpretacyjne i doprowadzić do sporów sądowych. Wiesław Łyszczek, główny inspektor pracy, twierdzi, że projekt jest niejasny, a jego autorzy nie określili wyraźnie, za co grozi kara grzywny. Jego zdaniem dyskwalifikuje to wprowadzenie nowego czynu zabronionego.

NSZZ Solidarność zauważa, że pomysł poselski jest wycinkowy, bo „nie przewiduje generalnej reguły upubliczniania wysokości wynagrodzeń, a z problemami dyskryminacji płacowej stykają się nawet w większym stopniu osoby pozostające w stosunku pracy”. Związkowcy zaznaczają, że „w języku prawnym nie występuje pojęcie wynagrodzenia brutto, tym samym nakaz podania kwoty wynagrodzenia (lub widełek) może rodzić istotne wątpliwości co do zakresu tego obowiązku”. Pozytywnie projekt KO ocenia natomiast Forum Związków Zawodowych. Uważa, że poprawi to sytuację negocjacyjną osób podejmujących zatrudnienie. Projekt został skierowany do pierwszego czytania w Sejmie.